Menu Zamknij

2014

Search
Kalnica 2014
Nie tak dawno temu...za lasami... za miastami... pagórkami... a w górach działa się taka oto historia. Zacna grupa grupa Studniowiczów i Studniowiczek, przez gawiedź zwana także Studniowcami, postanowiła wyruszyć w daleką podróż. Podróż ta uchodziła powszechnie za długą i męczacą, a dzielna grupa Studniowców musiała znosić wszelkie niewygody (prawie 9h jazdy) i wygody podróży (np. lody w Polskim Busie:D ) by przybyć do celu. Cel był jeden. Kalnica.Cóż można powiedzieć o Kalnicy? Niektórzy powiadają, że to gdzieś prawie na końcu świata, inni że nie jest tu już tak, jak było kiedyś. Pewnie jedni i drudzy mają rację...jedno przyznać można: kraniec Polski to jest, lecz osada zacna.Schronisko młodzieżowe w tej oto osadzie stało się więc na tydzień królestwem Studniowców. Królowalali tam mądrze i sprawiedliwe, dzieląc się obowiązkami i pomagając wzajemnie. Cóż, z pewnością była w tym także zasługa miejsca, które szczególnie zacnym mężom przypadło do gustu. Nie omieszkali oni nawet w studniowych pogawędkach, posłyszanych przez zacne niewiasty, nadać swojemu pokojowi (tak, tak temu 8-osobowemu) zaszczytnego miana Wersalu, więc... warunki ogólnie były ok.Czym jednak zajmowali się zacni Studniowcy podczas swojej wyprawy?Po pierwsze i przede wszystkim...chodzili po górach. Przemierzali długie szlaki, napawając się pięknem widoków. Bo widoki naprawdę były piękne, a wszelkie prognozy mowiące:"Będzie padać cały tydzień." można było...wyrzucić do kosza. Dzielni Studniowcy po jednym dniu postanowili podzielić się na dwie grupy, aby to lepiej sprostać trudom wędrówki. Pierwszą grupą byli tak zwani Koneserzy, Łapacze Widoków, przez niektórych określani zaszczytnym mianem średniozaawansownych. Sami jednak preferowali nazwę Grupy Posejdona. Nie obce im było dłuższe obradowanie w Kalenicy, zabawy nad strumieniem, czy przemierzanie krótszych, ale także bardzo urodziwych tras. Drugą drużyną była zaś grupa szczytowa ? zaawansowani. Część z nich utożsamiała się z nazwą Grupy Hardcorów. To oni potrafili wędrować całymi dniami, delektując się wodą ze strumieni, a zmęczenie nie było im obce. Studniowcy podczas tego wyjazdu przemierzyli więc znamienne szlaki bieszczadzkie, prowadzące przez Okrąglik, Jasło, Połoninę Caryńską, Wetlińską, Smerek, Małą Rawkę, Wielką Rawkę, udało im się nawet zdobyć Tarnicę.Po drugie Studniowcy śpiewali. Śpiewali przy ogniskach, śpiewali na szlakach, śpiewali wieczorami, śpiewali z rana, śpiewali Ci co nie umieli i Ci co umieli także. Bo czymże byłyby Bieszczady bez pieśni na ustach, bez słów Bellona, czy Harasymowicza? Bez dźwięków gitary, czy choćby nawet "Łematy" nuconej cichutko...Po trzecie grali. Tak, grali. Ale nie tak jak większość Studniowiczów czytających tę relację pewnie od razu pomyśli:"Planszówki". A więc nie do końca... bowiem Studniowcy na tym wyjeździe grali, ale grali... w sztuce. Dokładniej w "Wieczorze trzech króli" Szekspira. Czkawka czkał, błazen błaznował, król się oświadczył, sztuka skończyła się dobrze, dając pokaźne pokłady dobrego humoru widzom i jeszcze więcej śmiechu aktorom.Studniowcy wykonywali także wiele innych zacnych czynności, ale żeby nie zanudzić Cię już całkiem Drogi Czytelniku, zapraszam do obejrzenia zdjęć.Bo ja tam byłam, wędrowałam i herbatkę piłam...K. Prus
Search