Menu Zamknij

2013

Search
Sylwester 2013
Sobota, 28.12.2013Pobudka wczesnym rankiem na wyjazd sylwestrowy stUdni okazała się iście zwiastunem tego, co czeka mnie przez najbliższe dni - ciągłego niewyspania. Cóż, jest to chyba chroniczna przypadłość stUdniowych wyjazdów, więc zdążyłem się już do niej przyzwyczaić. Pożegnałem więc nie bez żalu migotliwą choinkę i świąteczne przysmaki, pozostawiane przeze mnie w lodówce, i ruszyłem ku klasztorowi na Służewie. Podróż do Hemanic upłunęla szybko, jakby to rzekł powoźnik - jak z bicza strzelił. Przybyliśmy po południu, i po rozkwaterowaniu oraz posiłku, nastał radosny jak zwykle czas integracji. Tu ożywcze okazało się zabranie ze sobą wodzirejów - braci K. którzy w swym repertuarze mieli parę nowości, co w raczej zabetonowanym świecie zabaw stUdniowych było niczym powiew morskiej bryzy w porcie rybnym. Później odbywały się warsztaty taneczne, które miały wpisać się na dłużej w nasze wieczorne zwyczaje. Jako, że był to mój drugi pobyt w Hermanicach, towarzyszyła mi nutka nostalgi. A, byłbym zapomniał o najważniejszym - codziennie szególne miejsce w programie zajmowała także msza św., sprawowana w kaplicy miejscowego kościoła. Niedziela 29.12.2013Niewątpliwą cechą sylwestra w górach jest bliskość gór, tak więc postanowiliśmy wykorzystać owo udogodnienie, by oddać się szlachetnemu zajęciu zdobywania szczytów - wszak stUdnię stanowi młodzież ambitna. Nie do końca oczekiwanie przypadła mi rola przewodnika po szlaku, który wiódł przez uroczą scenerię jesiennego lasu przyklękłego u zbocza góry Równicy (choć jak na mój gust, była całkiem pochyła, jak większość gór zresztą). Poza zboczeniem z trasy o jakieś 100 m myślę, że kierowanie grupą młodzieży poszło mi całkiem sprawnie. Wieczór zdominowały kursy taneczne co z pewnością przyczyniło sie do większej pewności na parkiecie podczas zabawy, natomiast osłabiło nieco aktywność planszówkowo - integracyjną. Jednakże nie brakło amatorów długich, nocnych rozmów o życiu, związkach i sprawach ważno - niepoważnych. Poniedziałek 30.12.2013. Dzień dzisiejszy zadał znaczący, zaplanowany i przemyślany cios jedności naszej grupy, ponieważ przed południem przewidziano wiele atrakcji - basen w hotelu w Wiśle, spacer po tymże mieście lub górską włóczęgę z naszym nieustraszonym przewodnikiem. Haczyk polegał na zawężeniu możliwosći wyboru z grubsza do jednej opcji. Jako, że z góry przydzielono mi kierowanie wycieczką górską, nie musiałem stawić czoła dylemtaowi osiołka Fredry. W górach pogoda przypominała raczej późną jesien niż zimę - jedynie znikoma aktywność zwierząt naprowadzała na tę porę roku. Na szczycie raczyliśmy się odpoczynkiem w schronisku, co opóźniło nasz wymarsz o kolejne 5, 10, w końcu 15 minut. Grudniowe słoneczko oświetlało nam drogę, ze zboczy rozpościerały się piękne pejzaże malowane feerią żółtobrązowych barw. Wieczór przyniósł długo oczekiwane przez co niektórych rozstrzygnięcie problemu, który ze studniowiczów najwięcej wyciska na ławaczce - tu plama corocznego konkursu strongmanów przypadła Staszkowi i Szymonowi. Wtorek 31.12.2013Zapewne czytając datę tego wpisu, drogi czytelniku, już domyśliłeś się, o czym będzie tak traktował. Tak jest, dziś miała miejsce zabawa sylwestrowa. Ale po kolei. Rankiem mieliśmy chwilę integracji na terenie ośrodka. Żeby zwyczajom stało się za dość, i tym razem w wirze zabawy ofiarą padły spodnie jednego z uczestników, w przyszłym roku możnaby skorzystac z tego doświadczenia i rozgrywać zabawy ruchowe w kąpielówkach. Dekoracje przebiegły nader sprawnie przy dużym zaangażowaniu całej gromady studniowiczów. Zawsze cieszy mnie widok Studni w działaniu, ponieważ moim zdaniem samoorganizacja jej członków stoi na wysokim poziomie i nikt nie stoi z rękami w kieszeniach, tylko cały naród tworzy dekorację sylwestrową. Sama impreza była nadzwyczaj udana - śmiało mogę ją określić mianem imprezy roku. Duża w tym zasługa naszych znakomituch wodzirejów - Macieja, Marrcina i Krzysztofa, którzy ofiarnie zarwali całą noc animując zabawę do wczesnych godzin rannych. Padł rekord - zabawa zakończyła się krótko po 8 rano! Środa 1.01.2014I oto studniowicze wspólnie wkroczyli w Nowy Rok, pełen marzeń, obaw, wyzwań i radości. Dzień dzisiejszy zapełniło nam pakowanie, oraz będące już tradycją, długie studniowe podziękowania. Ten miły zwyczaj doceniania wkładu innych w całość dobrze obrazuje starą prawdę, iż człowiek mało co osiąga sam, najwięcej dobrego może zrobić, działając z innymi i dla innych. W drodze powrotnej oglądaliśmy film edukacyjny o niebezpiecznych zachowaniach na drodze, pt. "Fast five". Po tej projekcji zaniechałem mojego pomysłu holowania kasy pancernej samochodem prze pół miasta. Na koniec chciałbym podziękować tym, którzy w nasz wyjazd włożyli najwięcej wysiłku. Po pierwsze organizatorom, Gosi i Mikołajowi - za ich trud w to włożony. Ojcom Krzysztofowi i Łukaszowi - za obecność i codzienne sprawowanie Eucharystii, wszystkim którzy tam byli i przyczynili się do tego, jak ten sylwester wyglądał. No i nade wszystko Panu Bogu, którego Opatrzność zawsze zapewnia nam bezpieczny i miły wypoczynek. Życzę Wam wszystkim, drodzy czytelnicy, otwarcia na Ducha Świętego i na jego natchnienia i mądrość, która przekracza granice świata, a która pozwala rozpoznać, w którą stronę skierować swoje ambicje i pragnienia. Niechaj On Wami kieruje przez cały ten rok!
Search